Loading

Pewnie czytaliście jakiś czas temu wywiad z Jerzym Beczem, założycielem Bierhalle. Jeśli nie, to wyjaśniam: pan Jerzy atakuje browary rzemieślnicze za przechmielone piwa, „dziwne” style i nawołuje je do uwarzenia dobrego piwa, którym w jego mniemaniu jest wyłącznie piwo pils. Brzmi to podobnie do jednego z najczęściej pojawiających się narzekań na pewnym polskim forum piwnym (www.browar.biz) na zasadzie „co mi po tych wszyskich IPAch-sripach, skoro nie mogę napić się dobrego, rzemieślniczego pilsa (najlepiej za 3 zł)”. A ja się z tym kompletnie nie zgadzam. Nie oczekuję od rzemieślników, by trzaskali pilsy za 3 zł; ba, w ogóle nie oczekuję, że będą warzyć pilsy! I rzadko też sięgam po pilsy rzemieślnicze poza browarami restauracyjnymi. Dlaczego?

Bo piwna rewolucja

Zacznijmy od uproszczenia i dosyć sporego skrótu myślowego. Piwna rewolucja powstała jako sprzeciw wobec dominacji coraz bardziej bezsmakowego jasnego lagera, będącego bezpośrednim potomkiem niemieckich i czeskich jasnych piw dolnej fermentacji. I o ile nazywanie tych rozwodnionych amerykańskich i europejskich pale lagerów pilsami (a już na pewno dobrymi pilsami) jest nadużyciem (Tatra Pils anyone?), o tyle wciąż obracamy się tu wokół jednego (nudnego lub nie) stylu, z którego nie da się tak wiele „wycisnąć”. Do którego w opozycji stoi bogactwo smaków i aromatów piw górnej fermentacji oraz wielu innych „dolniaków”, do których w końcu należą portery bałtyckie. Browary rzemieślnicze nie powstały po to, by robić to samo, co koncerny, tylko smaczniej; powstały po to, by robić coś zupełnie innego: warzyć te wszystkie IPA, stouty, saisony, kwasy, słowem: by eksploatować bogactwo piwnych stylów. Serwować nam te przechmielone ejle, eksperymentować ze składnikami i recepturami.

Bo inny segment

Dużo bardziej odpowiada mi stan, gdzie za (dobre!) pilsy odpowiada zupełnie inny segment rynku: browary regionalne (o ile dzisiaj w ogóle można mówić o browarach regionalnych; chyba bezpieczniej jest używać bardzo płynnego określenia „małe browary”). Kormoran, browary ze stajni BRJ, Fortuna, te wszystkie Pilsweisery, Browary z Namysłowa czy Raciborza i inne zakłady o mocach produkcyjnych większych niż mikrusy są w stanie walczyć jakością z Okocimiem, Kompanią Piwowarską i Grupą Żywiec (oraz Van Purem) dostarczając nam smaczne jasne lagery w niewysokiej cenie mając jednocześnie dystrybucję umożliwiającą dostarczenie ich piwa do każdego zakątka kraju (dlatego nie lubię określenia „browary regionalne”). Dzięki większemu wolumenowi produkcji niż te najmniejsze browary są też w stanie znacząco nie odbiegać ceną od „piw premium” popularnych koncernowych marek. Niestety, rzemieślnik ze swoim malutkim (albo kontraktowym…) browarem nie będzie w stanie nam dostarczyć fajnego pilsa, którego cena końcowa będzie wynosić 3 zł. Jednocześnie kiedy w cenie rzemieślniczego pilsa (7+ zł) mamy właśnie fajne, nowofalowe piwo, to jednak chętniej sięgniemy po tę AIPAę, niż po „zwykłe” piwo, jakim w powszechnej świadomości wciąż pozostaje (i długo, jak nie na zawsze pozostanie) piwo w stylu pilzneńskim.

Oczywiście jakość wielu piw z wyżej wymienionych „małych browarów” często pozostawia wiele do życzenia, jednak w kategorii jasnych pełnych (dokonuję tutaj małej ekstrapolacji pilsów na całą paletę jasnych lagerów) naprawdę nie jest problemem znaleźć przynajmniej kilka tych przyzwoitych. W cenie niższej i o dystrybucji szerszej, niż „kontraktowe” pilsy. Również większość próbowanych przeze mnie pilsów w browarach restauracyjnych, gdzie takie piwo jest obowiązkowym punktem menu, jest przynajmniej przyzwoita.

Bo po co?

Kolejna sprawa: czy w ogóle jest taka potrzeba? Podejrzewam, że w północnych czy centralnych częściach naszego kraju nie tak łatwo jest o fajnego, czeskiego pilsa, ale u mnie, na południu, „zdobycie” takowego nie stanowi żadnego problemu. Wiele knajp, wcale nie „kraftowych”, sprowadza z Czech beczki czeskich pilsów z mniejszych czy większych browarów, w sklepach z piwami rzemieślniczymi – ale nieraz i w zwykłych osiedlówkach – stoją butelki z „desitkami„, a kiedy można sięgnąć po kosztującą 3-4 zł czeską „dwunastkę” z powtarzalnych warek lub wydać dwa razy większą kwotę na polskie piwo próbujące smakować tak samo, to wybór jest oczywisty.

Czeski pils
Kwintesencja Czech – Pils, knedliki i trzeci podbródek.

A może jednak pils?

A może to tylko ja jestem malkontentem i wszyscy kochamy rzemieślnicze pilsy? W sumie wiele na to wskazuje, gdyż jakiś czas temu zarówno Jurek z Brokreacji jak i Piotrek z Trzech Kumpli powiedzieli, że ich pilsy schodzą naprawdę nieźle. Dla przykładu: pierwsza warka Pilsa od Trzech Kumpli wyprzedała się w tydzień. Czyli wygląda na to, że teza, którą chciałem obronić tym tekstem… Została obalona. A może nie? Lubicie sięgać po rzemieślnicze pilsy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Top