[Ponieważ od napisania tego artykułu minęły już ponad 2 lata, część musiałem uaktualnić]
Jakie jest najmocniejsze piwo w Polsce? A jakie najmocniejsze piwo na świecie? Dwa poprzednie zdania to wpisywane w Google frazy, które nader często przekierowują czytelników do mojego bloga. A to jest o tyle zaskakujące, że nie opisywałem takowych – ale, skoro jakiś czas temu piłem drugie najmocniejsze piwo świata, a i aktualnie najmocniejsze polskie piwo kilka razy gościło w moim żołądku, to czemu by o tym nie napisać? Przy okazji wytłumaczę, skąd się bierze tak wysoka zawartość alkoholu w niektórych piwach (wbrew powszechnie panującej opinii, do piw mocnych i bardzo mocnych nie dolewa się spirytusu… Z pewnym wyjątkiem, ale o tym poniżej) i jakie są najbardziej znane, bardzo mocne style piwa.
Zacznijmy od początku. Podobnie, jak dla goryczki nie dodaje się do piwa bydlęcej żółci, tak nie wzmacnia się piwa spirytusem. Dlaczego? Gdyż jest to… Nieopłacalne. Akcyza na wódkę czy spirytus jest nieporównanie większa, niż na piwo, więc to się zwyczajnie nie kalkukuje! Nie mówiąc już o pogorszeniu jakości, smaku. A i kwestią dyskusyjną jest, czy napój taki jeszcze można nazwać piwem. Jak w takim razie stworzyć piwo, które ma moc jak wino, albo i o wiele większą? Same drożdże piwowarskie potrafią przeżyć (i pracować) nawet w środowisku mającym kilkanaście procent alkoholu – więc piwo o „woltażu” rzędu kilkunastu procent nie jest niczym nadzwyczajnym i sporo takich piw znajduje się także w ofercie polskich browarów. Typowe style piwne, które mają dwucyfrowy odsetek zawartości alkoholu, to np. RIS (russian imperial stout – najcięższa, najmocniejsza wersja stoutów), barleywine (dosłownie wino jęczmienne), quadrupel (mocne belgijskie ale), czasem portery bałtyckie (nasze czarne piwowarskie złoto), a nawet niektóre jasne lagery.
Jednak jeśli chcemy stworzyć naprawdę mocne piwo, same drożdże piwowarskie nie wystarczą. Tutaj w sukurs mogą nam przyjść dzikie drożdże, obecne w powietrzu (tak, wszędzie dookoła nas latają małe, niewidoczne gołym okiem grzybki). Przykładem ekstra mocnego piwa, do którego trzeba dosłownie nałapać z powietrza drożdży (czyli zostawić otwarty fermentor i czekać, fermentacja taka nazywana jest fermentacją spontaniczną), jest piwo jopejskie. Piłem do tej pory piwo w tym stylu tylko raz – uwarzonym przez siebie piwem jopejskim poczęstował mnie piwowar domowy, Kamil, prowadzący blog www.alechanted.pl. Było to najmocniejsze piwo domowe, jakie wówczas piłem. Moja mina po spróbowaniu tego piwa wyglądała tak:
Piwo to ma około 20% alkoholu (i 55% ekstraktu). Jednocześnie alkohol w nim był praktycznie niewyczuwalny; smakowało w uproszczeniu jak płynny chleb razowy z rodzynkami, a każda kropla dostarczała prawdziwego piwnego orgazmu dla spragnionego języka. Tutaj warto dodać, że Browar Olimp oraz Browar Bytów także warzą takie piwo – jednak moc i trudności technologiczne powodują, że ciężko powiedzieć, kiedy doczekamy się go w sprzedaży [edit: doczekaliśmy się piwa z Browaru Olimp, jednak nie było ono tak mocne; po napisaniu tego artykułu miałem kilkukrotnie okazję próbować także mocniejszych piw domowych]. OK – przyjmując, że piwa domowe się nie liczą, a dostępnych w sklepach bardzo mocnych piw jopejskich jeszcze nie ma, miano wszechmocarza należy się komuś innemu. Aktualnie najmocniejsze polskie piwo to Behemot Bafomet z Browaru Perun. 11,6% alkoholu, 25% ekstraktu – styl to russsian imperial stout. Piwo to opisałem tutaj.
EDIT: Bafomet nie jest już najmocniejszym polskim piwem. Aktualnie jest to Fest Buba Extreme, czyli specjalna, wymrażana wersja Buby Fest. Ten potwór ma aż 16% alkoholu! Niestety, z dostępnością jest ciężko – piwo póki co jest wyłącznie w wersji beczkowej, do tego można je spotkać w bardzo niewielkiej liczbie pubów w kraju.
Natomiast najmocniejszymi piwami uwarzonymi w Polsce, jakie można obecnie kupić bez większych problemów (stan na październik 2016), są Barley Wine 27,5 oraz Russian Imperial Stout 27,5 od Doctor Brew. Oba mają po 12,5% alkoholu. Myślałem jeszcze, czy nie umieścić w tym rankingu piwa uwarzonego w kooperacji Browaru Piwoteka i holenderskiego browaru De Molen – Młyn i Krzyż. Piwo to ma aż 13,4% alkoholu! Jednak uwarzono je poza granicami naszego kraju, stąd nie może zostać nazwane „polskim” piwem.Powyższe, przekreślone zdania są już nieaktualne; obecnie królem mocarzy jest:
EDIT (1.10.2018): Najmocniejszym polskim piwem jest IceMenel z Browaru BeerBros. Jest to specjalna, czterokrotnie wymrażana wersja piwa Dżentelmenels Barrel Aged. Piwo to ma aż 25,5% alkoholu! Niestety, IceMenela powstało tylko 20 litrów (tyle wyszło po wymrożeniu ze 120 litrów), więc poza kilkoma festiwalami piwo jest niedostępne.
Spośród piw będących w stałej dystrybucji najmocniejsza jest seria piw wymrażanych z Browaru Spółdzielczego – Królowa Lodu (16,6%), Lódolf (16%) oraz Lodołamacz (15,6%). Żeby były jeszcze ciekawsze, każde z nich było leżakowane w beczkach po innych alkoholach (np. Królowa lodu jest dostępna w wersjach z beczki po bourbonie czy rumie).
Ale kilka lat temu mało brakowało, a najmocniejsze butelkowane polskie piwo miałoby aż 21% alkoholu, a pojawić się na rynku miało za sprawą Browaru Staropolskiego – niestety, browar zbankrutował, zanim to piwo pojawiło się na rynku; mi niestety nie udało się go spróbować, ale byli tacy, którzy dostali po butelce. Może niedawno reaktywowany Browar Staropolski pokusi się o odtworzenie tego piwa? Oryginalnie piwo miało 15% alkoholu, a dodatkowe 6 uzyskano przez wymrażanie.
Właśnie, wymrażanie. Ponieważ alkohol zamarza w niższej temperaturze niż woda, to – zamrażając piwo i, łopatologicznie rzecz ujmując, pozbawiając je zamrożonej wody – można otrzymać piwo o wiele mocniejsze, niż „marne” kilkanaście czy nawet dwadzieścia kilka procent. Sposób ten wynaleźli najprawdopodobniej Niemcy i pewnie doszło do tego przypadkiem – a wymrożone piwo nazywano eisbockiem, czyli lodowym koźlakiem, gdyż to właśnie koźlaki wzmacniano w taki sposób. Ale inne piwa też można tak podkręcać. Kilka miesięcy temu miałem w ustach piwo o ciekawej nazwie Tactical Nuclear Penguin, które miało 32% alkoholu – a taką moc osiągnięto właśnie techniką wymrażania. Nie jest to jednak najmocniejsze piwo na świecie. Podobnie jak nie jest nim wymrażany czterokrotnie Sink the Bismarck (podobnie jak poprzednie piwo, także to zostało uwarzone przez szkocki browar BrewDog), mający 41% alkoholu. Tutaj tylko dodam, że zarówno wymienione wyżej piwa, jak i to najmnocniejsze na świecie, to efekt rywalizacji browaru BrewDog z innym szkockim browarem – BrewMeister oraz przyłączającego się do rywalizacji z doskoku browaru Koelschip.
A najmocniejszym piwem świata był jeszcze do niedawna Snake’s Venom z BrewMeistera. 67,5% alkoholu. Tak, to nie pomyłka: 67,5%! Butelka tego specyfiku na wyspach brytyjskich kosztuje 50 Funtów za 0,275 l – piwo to piłem w ramach panelu degustacyjnego, więc wypiłem, a właściwie wysączyłem, ledwie kieliszek. I, szczerze mówiąc, to absolutnie wystarczyło. Piwo jest niesamowicie gęste, każda kropla powoli, bardzo powoli spływa po ściance naczynia. Oczywiście alkohol jest wyraźnie wyczuwalny, dominujący, ale spod niego przebijają wyraźne posmaki karmelu, słodu (piwo to w ogóle jest mocno słodkie), a także owoców; trochę przypomina też whisky. W ogóle jak na tak mocny woltaż nie jest ordynarnie alkoholowe, można wręcz mieć wrażenie, że nie jest _aż_ tak mocne, jak twierdzi opakowanie. Tylko że… To jest możliwe. BrewMeister już raz został przyłapany na kłamstwie dotyczącym jednego z jego ekstra-mocnych piw. Kilka butelek Armageddonu z tego samego browaru, mających mieć 65% alkoholu, okazało się mieć 15-22%. Dalej sporo, ale jednak różnica jest ogromna! Ponadto w internecie chodzą słuchy, że BrewMeister jednak podbija moc swojego piwa etanolem (do czego, trochę niejednoznacznie, przyznał się także jeden z twórców piwa) – więc można powiedzieć, że za kilkaset złotych kupujemy „piwo ze spirolem”. A nie o to przecież chodzi. Dlaczego o tym wspominam? Gdyż może i inne browary oszukują na woltażu lub metodzie produkcji…
Tak czy siak obecnie palmę pierwszeństwa dzierży piwo o nazwie Mystery of Beer z holenderskiego browaru Koelschip, w którym zawartość alkoholu wynosi aż 70%! Kosztuje nawet nieco mniej, niż Snake’s Venom, sprzedawane jest w większych butelkach – 0,33 l Styl to eisbock, czyli wspomniany wyżej koźlak lodowy. Nie miałem jeszcze niestety okazji się go napić, nawet nie wiem, gdzie można je kupić – jednak musi być to interesujące przeżycie. Podobno w niektórych lokalach położonych w okolicach browaru piwo to jest lane za 8 euro za shota. Dużo to czy mało? Sami oceńcie. Niemniej wypicie całej butelki nadaje nowej jakości klasycznemu hasłu: „kochanie, wypiłem tylko jedno piwo”…
A jopejskie od A. Wenty piłeś może?
Niestety nie. Póki co jedynym jopejskim, które miałem okazję pić, było wspomniane jopejskie od Kamila z alechanted.pl. Ale nie ukrywam, że rozpaliło to moją piwną i piwowarską ciekawość i może niedługo sam się skuszę na uwarzenie takiego potwora 🙂
Jopejskie od Kamila z Alechanted.pl jest już całkiem sławne w piwnych kręgach. Poza Olimpem bardzo możliwe, że AleBrowar też zrobi skoro Arek Wenta uwarzył w domu testowo. A znając życie, tak jak teraz nie ma ani jednego dostępnego komercyjnie, jak zaczną się pojawiać to od wielu browarów po kolei. Tak jak było z IPAmi / AIPAmi, leżakowanymi w beczkach, grodziszach, kwasach itd. 😉
Powodzenia w warzeniu! A może już jesteś w trakcie, jako że artykuł ma już trochę czasu?
Dzięki 🙂 od napisania artykułu byłem na wakacjach, więc w tym czasie nic nie uwarzyłem, a przed uwarzeniem jopejskiego mam jeszcze kilka innych planów. Ale co się odwlecze, to nie uciecze…
Jasne. Powodzenia, bo z tego co da się wyczytać to nie jest takie „hop siup” w przypadku jopejskiego 😉
Nie wiem dlaczego ale dla mnie każde piwo śmierdzi końskim moczem. Zresztą kto nie pije piwa przyznaje mi rację.
Hmm… Ciekawe skojarzenie organoleptyczne 😀 niestety ciężko mi potwierdzić, bo piję piwo 😉 pozdrawiam
Błąd od piw z browaru spółdzielczego mocniejszy jest komes wymrazany barley wine ma 19%
Wpis był aktualizowany ostatni raz w 2018 roku 😉 Chyba czas na kolejny update.