Wyobraź sobie, że w urokliwym mieście wielkości małego polskiego osiedla masz 15 browarów, a raz do roku możesz chlać degustować po kilkanaście różnych piw z każdego z nich za ledwie 13 Euro. Nie 13 Euro za każdy odwiedzony browar. 13 Euro za wszystkie browary. Przez dwa dni. Kuszące? W świecie wina i winiarni jest to możliwe. Taką atrakcję oferuje piękne austriackie miasteczko Poysdorf kilka kilometrów od czeskiej granicy.
Weinviertel
W zasadzie to nie tylko Poysdorf ma taką ofertę. Dotyczy to całego regionu zwanego Weinviertel, a winiarni, gdzie możemy degustować wina za 13/20 euro (a w zasadzie 20 Euro, ale z tego 7 Euro możemy przeznaczyć na zakup butelki wina), jest prawie 200. Ale odwiedzenie tak wielkiej liczby winiarni w ciągu dwóch dni jest fizycznie niemożliwe – nawet mimo tego, że w ramach festiwalu między winnicami kursuje bezpłatna taksówka. Festiwal odbywa się zawsze tydzień po Wielkanocy. Ale skupię się na Poysdorfie, gdyż to właśnie tam spędziłem ostatnio weekend.
Poysdorf
O festiwalu dowiedziałem się przypadkiem. Ot, rok temu, w tracie objazdowej majówki, szukałem noclegu w połowie drogi między Włochami a Polską. A niewiele wcześniej miałem okazję uczestniczyć w degustacji wina z winnicy Weinrieder, która, jak się okazało, mieści się na przedmieściach Poysdorfu. Sam Poysdorf jest miastem, które żyje winem. Stare domy zdobią płaskorzeźby przedstawiające winogrona, w mieście odbywają się wycieczki po winnicach, jest muzeum wina i duży Weinmarkt, gdzie kupimy wyłącznie wina lokalnych dostawców, a w co drugim domu mieści się Weingut, które z braku lepszego tłumaczenia będę nazywał winiarniami. Chodzi o to, że wielu mieszkańców ma swoje winnice wokół miasta – a na terenie swojego domu mają niewielkie lokale, gdzie owe wina serwują. Winiarnie te są na co dzień zamknięte, ale otwierają się z okazji kilku festiwali – a jak się okazało rok temu, nawet niezapowiedziane wparowanie komuś na posesję (nie wiedzieliśmy, że Weinguty są na co dzień zamknięte!) kończy się zaproszeniem do takowego Weinguta 🙂
Tanie drogie wino
Weinviertel słynie głównie z win białych oraz szczepu Gruner Vetliner. Wina te są bardzo mocno owocowe, orzeźwiające, lekko kwaskowate i… Pyszne. Nie mam wielkiego pojęcia o winie, ale spośród około setki win, których spróbowałem w trakcie tego weekendu, nie kupiłbym butelki może kilku – w dodatku nie białych, a różowych lub czerwonych, które również się tu produkuje. A propos kupowania. W każdym z Weingutów można oczywiście kupić butelki z danej winiarni, a cena ich jest niezwykle niska jak na oferowaną jakość – najtańsze można kupić już za 5 Euro, a przeciętna cena to 6-7 Euro. Najdroższa butelka, jaką widzieliśmy, to wydatek 30 Euro. Może się to wydawać sporo, ale najtańsze wino rzeczonego Weinriedera, kupowana w Polsce, kosztuje 60 zł – a w samej winiarni kosztuje to ponad połowę mniej.
W trakcie wizyt w kolejnych winiarniach jesteśmy, poza winem, podejmowani chlebem i wodą, a czasem także innymi przekąskami. Właściciele i ich rodziny (w Austrii winnice te są rodzinnymi biznesami, które przechodzą z rodziców na dzieci) chętnie opowiadają o produkowanych przez siebie winach, a niektórzy zapraszają nawet do siebie do domu na herbatę czy ciastko 🙂 Ludzie w Poysdorfie są niesamowicie mili oraz jednocześnie dumni ze swoich win. A, jak wspomniałem, mają ku temu powody. Przyznam się szczerze, że nie lubiłem za bardzo wina – dopóki nie spróbowałem właśnie win z Poysdorfu! Póki co najbardziej smakowały mi tam wspomniane Gruner Vetlinery oraz Muskatellery.
Noclegi
Największym problemem całej imprezy jest uboga baza noclegowa Poysdorfu. Zapomnij o tym, że na dwa miesiące przed festiwalem znajdziesz nocleg przez Booking albo inną popularną stronę; mi udało się znaleźć chyba ostatnie wolne łóżka przez jakąś austriacką stronę grupującą gospodarstwa agroturystyczne, a w celu zarezerwowania pokoju musiałem mocno się nagimnastykować z moim kulawym niemieckim. Ale tu ciekawostka – z racji bliskiej granicy z Czechami wielu mieszkańców mówi trochę po czesku, a na co dzień posługują się oni ciekawym dialektem stanowiącym mieszankę tych dwóch języków.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by nocować np. w pobliskim Mikulovie i dojechać na festiwal np. taksówką – to jest tylko kilka kilometrów. Poza tym mała liczba miejsc noclegowych ma też swoje plusy; festiwal zdecydowanie nie jest odwiedzany tłumnie i nie jest nastawiony na masowego turystę. Jak się okazało, ja i moja narzeczona byliśmy na festiwalu jedynymi Polakami, a zaskoczenie „winiarzy” z tym związane czyniło z nas małą atrakcję 🙂
Kilka świetnych winnic
Jak wspomniałem, prawie wszystkie wina były pyszne. Trochę gorzej wychodzą austriakom wina czerwone czy różowe, ale i tak w sumie przywieźliśmy ze sobą 57 butelek różnych win. Najmocniej chyba mogę polecić winnice Weinrieder (jest to jedyna spośród tych winnic, której wyroby są dostępne w Polsce), Gmeinbock, Riegelhofer oraz Schuckert. Ale prawda jest taka, że wina z każdej odwiedzonej przez nas winnicy możemy polecić w ciemno. I na pewno udamy się tam za rok 🙂
Muszę obowiązkowo zaliczyć ten festiwal. 🙂
Koniecznie!
Hello,I log on to your new stuff named „A może wino? Poysdorf! – Piwo, z piwem i o piwie.” on a regular basis.Your writing style is awesome, keep up the good work! And you can look our website about proxy list.