Loading
     Jestem piłkarskim kibicem. Nie takim, który kilka razy w roku ubiera wikingowy hełm z pluszu w biało-czerwonych barwach i jak zaczarowany wsłuchuje się w złotoustego Szpakowskiego, ale też nie tym spod znaku pytania bądź zagadki „te, za kim idziesz”. Kibicuję lokalnej drużynie piłkarskiej, chodzę na prawie wszystkie„mecze u siebie” od kilkunastu lat, ale wyjazdów zaliczyłem może kilkanaście, z czego połowę można by podciągnąć pod derby. Tyle tytułem wstępu. Przez wiele lat nie można było na polskich stadionach napić się piwa (co – o dziwo – absolutnie mi nie przeszkadzało; lepiej skupić się na dopingu, niż na piciu). Jednak kilka lat temu poluzowano przepisy i mimo kasandrycznych przepowiedni w mediach nie spowodowało to rozruchów pijanych kibiców na każdym meczu czy stad zataczających się jegomościów stanowiących zagrożenie dla siebie i innych.

     Przede wszystkim: ile piwa można w siebie wlać w ciągu 90 minut (plus przerwa)? Jasne, jeśli ktoś bardzo chce, to wypije w tym czasie i 10 piw; ale pytanie – po co? Gdyby komuś zależało na napraniu się w trakcie meczu (co nie jest trudne, wystarczy wyduldać ze trzy małpki chwilę przed wejściem na stadion, a alkohol „trzepnie” dopiero na obiekcie), to może to zrobić. Zresztą przemycenie rzeczonej małpki czy nawet flaszki na stadion to naprawdę żadna sztuka. Ale jednak tak się nie dzieje; a jeśli się zdarza, to absolutnie sporadycznie. Do tego konieczność zapłacenia ceny trzy razy większej niż sklepowa za piwo na stadionie skutecznie zniechęca amatorów alkoholu od upicia się nie stadionie.
     Dlatego też nie rozumiem, dlaczego piwa nie można sprzedawać na tzw. meczach podwyższonego ryzyka. Tym bardziej, że nieraz taki status dostaje mecz drużyn, których kibice są absolutnie neutralni względem siebie, a to piwo o mocy 3,5% raczej nie wpłynie szczególnie na zaostrzenie temperamentów… No właśnie. 3,5%. Taka jest górna granica mocy piwa sprzedawanego na polskich stadionach. Jak się nietrudno domyślić, nie oznacza to, że w trakcie meczu będzie można kupić piwo grodziskie, mild ale czy jakiekolwiek inne lekkie piwo, które jednak niesie ze sobą jakiekolwiek wrażenia organoleptyczne…

 

     U nas na stadionie sprzedaje się niskoalkoholowe Tyskie. Chociaż raz musiałem (no dobra, nie musiałem: chciałem) go spróbować z kronikarskiego obowiązku. Jest ono właściwie pozbawione smaku, aromatu, ale też oczywiście jakichś większych wad; smakuje po prostu jak woda z odrobiną słodowości i kwasku. I pijąc to i patrząc na kompletną żenadę uprawianą przez kopaczy na boisku puściłem wodze fantazji: czy naprawdę nie można by sprzedawać czegoś lepszego? Ja wiem, że vox populi vox dei, a większość ludzi oczekuje od piwa tylko tego, by łatwo wchodziło, ale jednak byłoby ciekawą – przynajmniej z marketingowego punktu widzenia – sprawą związanie się z jakimś lokalnym czy regionalnym browarem (chociażby restauracyjnym) i warzenie jakiegoś piwa specjalnie na mecze miejscowej drużyny; a może nawet kilku odmian piwa! Wprawdzie obecnie niesławna Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski gra w A-klasie, ale czy na stadionie Lecha Poznań nie znaleźli by się amatorzy grodzisza? Czy gdyby w „moim” klubie można było w trakcie meczu kupić jakieś lekkie piwo, które nie jest Tyskim, czy naprawdę nie miałoby to sensu? Poza piwnymi freakami jak ja istnieje naprawdę wielki rynek ludzi, którzy mają już dość koncerniaków, a jednocześnie niekoniecznie po drodze jest im z chmielonymi papuasko-jawajskimi chmielami stoutami. A potem takie piwo można sprzedawać także w browarze (np. restauracyjnym), który piwo uwarzył pod nazwą „>>klub sportowy z tego miasta<<”… Dla browaru reklama, dla klubu sportowego PR, dla kibiców – dobre piwo!

A może bzdury piszę i to nie ma sensu?

4 thoughts on “Piłka nożna, piwo. Takie tam dyrdymały.

  1. Zaciekawiłeś mnie tym piwem 3,5%. Czy takie coś jest normalnie do kupienia? Choć z drugiej strony..i tak bym tyskożubra nie kupił-więc w zasadzie … nieważne:) Piłka dla mnie nie istnieje więc na stadionach nie bywam. Nawet trochę poszukałem jednak nic takiego nie zauważyłem w ofercie handlowej? Czyżby rozwodniony tyskacz?
    javiki

  2. Też nie widziałem tego piwa nigdzie poza stadionami (a właściwie jednym stadionem 😉 ). Tutaj masz grafikę tego piwa ze strony KP:

    http://www.kp.pl/images/article/1823-big.jpg

    Zgaduję, że nie sprzedają tego piwa poza stadionami, gdyż mają już w swoim portfolio Lecha Light – który chyba i tak nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Może nawet to właśnie Lecha Light leją jako Tyskie Jasne Lekkie? Albo faktycznie po prostu jeszcze bardziej rozwadniają Tyskie Gronie.

  3. 3,5% alkoholu oraz 9,1% ekstraktu słodowo-chmielowego
    Czyli …HGB do kwadratu 🙂 Ale jakoś u źródełka nie szukałem i tego co podałeś nie widziałem:)
    A gdyby tak dali 2x więcej chmielu -i mielibyśmy mocno goryczkowe, lekkie polskie piwo na upały. Tak ze 2 x więcej jak w Ryżowym-byłby aromat, goryczka i może smak… Marzenia…
    javiki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Top