Brackie, Mastne,
Grand Champion, Leżajsk Pszeniczny,
Żywiec APA, Żywiec Porter. Znacie takie piwa? Część z nich na pewno. Co je łączy? Oczywiście poza tym, że wszystkie warzone są przez Grupę Żywiec. Otóż pochodzą one z Brackiego Browaru Zamkowego w Cieszynie. Tak – to nie pomyłka; mimo nazwy wskazującej na konkretne miasto, pochodzą one z tego niewielkiego jak na koncernowe realia browaru na Śląsku. Swego czasu chodziły (na szczęście nieprawdziwe) słuchy o wygaszaniu w nim produkcji. Na szczęście tak się nie stało – mało tego, doszło tam ostatnio do pewnych zastanawiających ruchów właścicielskich. Ale co nas to obchodzi i co z tego wynika dla nas, konsumentów?
Nie znam się jakoś wybitnie na sprawach związanych ze spółkami akcyjnymi, z o.o. itd., ale wygląda na to, iż Browar Zamkowy Cieszyn, bo tak się nazywa nowa spółka zarządzająca browarem, zostanie wydzielona formalnie spod kurateli Grupy Żywiec. Jak wynika z komunikatu prasowego, browar ma zostać nastawiony na produkcję piwa, które będzie stanowić konkurencję dla rzemieślników… I w pewnym sensie już stanowi. Żywiec Porter jest (a w każdym razie jeszcze do niedawna był – nie piłem wersji po niedawnej zmianie parametrów tego piwa) solidnym piwem, a kolejne Grand Championy pozwalały trafić jeszcze do niedawna egzotycznym dla nas stylom pod strzechy. I dzieje się to dalej – Żywiec APA, Brackie Mastne (które w momencie wprowadzenia wydawało się super, teraz jednak nie wytrzymuje porównania z wieloma piwami z mniejszych browarów). Nie jest to jednak sprawa tak niecodzienna, jak mogłoby się to wydawać! Ale jak to, koncern znany z produkcji eurolagerów bierze się za produkcję piw, bądź co bądź, nietypowych, jeśli chodzi o rynek masowy? Tak! Nawet największy piwny koncern świata, Anheuser-Busch InBev (właściciel takich marek, jak chociażby Budweiser, Stella Artois czy Staropramen) ma w swoim browarowym portfolio małe browary (np. Goose Island), warzące piwa, których nie powstydziliby się rodzimi rzemieślnicy. Kwestią czasu więc było, że koncerny (do tej pory ignorujące zachodzące na piwnym rynku zmiany) postanowią rzucić rękawicę mniejszym, za to coraz popularniejszym browarom.
I tak w Cieszynie, poza dotychczasowymi markami, mają być warzone także stout, koźlak (co jest o tyle zaskakujące, że przecież Grupa Żywiec ma już w swoim portfolio piwo, które nazywa
bockiem, czyli
koźlakiem) i
hefe-weizen (zdaje się, że akcja z Leżajskiem Pszenicznym była póki co jednorazowa). Do tego ma być kontynuowane warzenie dotychczasowych marek oraz dodanie nowego
lagera. Może jest to dosyć zachowawcze podejście i na razie nie mamy co liczyć na jakieś
postarzane w dębowych beczkach wędzone stouty, jednak świadczy to tym, iż dłużej spadających obrotów nie można zwalać na pogodę, brak dużych imprez czy inne czynniki zewnętrzne, tylko trzeba się wziąć za siebie – i jakość swoich produktów.
Tutaj jednak koncern może wpaść w pułapkę, którą sam na siebie zastawił. Pierwszy odbiór Żywca APA wśród wielu „przeciętnych”
piwnych Januszy jest co najmniej negatywny. Że na pewno aromatyzowane (no bo jak to, piwo, które nie śmierdzi skarpetkami trapera po samotnej przebieżce przez Góry Skaliste? Albo takie, które ma w ogóle zapach?), że dla bab (bo ten owocowy zapach, więc na pewno z sokiem). No i kiepski marketing – niby jest reklama telewizyjna, że Żywiec „odkrył” nowy styl, ale nie tłumaczy, na czym polega jego „inność”. Nie rozwija nawet skrótu. Chwali się, że użyto do niego 5 chmieli – ale co to znaczy dla przeciętnego konsumenta? Zupełnie nic. Tym bardziej, że w połowie reklam można usłyszeć o piwie, że jest „podwójnie chmielone”, „potrójnie chmielone”, „specjalnie dobrany chmiel” i tym podobne korpobzdury. Ale załóżmy, że wytłumaczą, iż „dziwny” aromat i smak to zasługa chmielu – niewyedukowany konsument skonstatuje, że zwykły Żywiec tak nie pachnie – czyli nie ma chmielu! Bo pewnie dodają do niego bydlęcą, a ostatnio nawet słyszałem, że kaczą – żółć. Przecież mówił tak kolega kolegi brata żony syna mojego sąsiada…
Related
Bo korporacje piwne zamiast koncentrować się na robienu dobrych piw, wolą robić bardzo tanie quasi-piwa, zgarniać na nich dużą marżę a nadmiar gotówki wydawać na marketing, czyli właśnie te korpobzdury o których wspominasz 🙂 i tak się to kręci… Na szczęście browary regionalne, lokalne i rzemieślnicze rosną w siłę i ten trend prędko się nie odwróci Polecam spróbowanie gdy się przydarzy okazja wyborów spod marki Pilsweizer.