Uff, dużo tego, na pierwszy ogień niech pójdzie 6-pak Petrusów.
Strasznie lichy aromat ma to piwo. Trochę owocowy, trochę alkoholowy, ale prawie nieobecny. Smak też nie jest jakiś przesadnie ciekawy. Przypomina mi niektóre – gorsze – warki Komesa Potrójnego… No i jednak wyczuwalny jest alkohol, co przy stosunkowo niskim woltażu raczej mieć miejsca nie powinno. Trochę owocowe, trochę słodkawe, ale ogólnie raczej nijakie. Do zachwytu daleko.
Moja ocena: 5/10
To jest piwo typu kwaśnego, ponadto leżakowane w beczce. Więc – jeśli nie miałeś/aś do czynienia z tego typu ustrojstwem, przygotuj się na lekkie zaskoczenie 🙂 Chociaż nie jakoś strasznie mocne, bo piwo jest „grzeczne”. Trochę kwaskowate, treściwe. Posmak dębiny. Charakter winny. Trochę owocowe, lekko słodowe. Smaczne, a z racji niewysokiej kwaskowatości zdecydowanie dobre do wprowadzenia kogoś w świat piw kwaśnych i leżakowanych w beczkach.
Moja ocena: 7/10
A teraz coś podobnego, tylko… Takiego 'bardziej’. W dodatku z sokiem owocowym! Piwo pachnie jak nalewki po 5 zł. Albo jak babciny kompot, który stał trochę za długo na parapecie. Ale to znaczy, że dobrze! Mocno owocowe, wiśniowe. A i smakuje tak, jak pachnie… Alkohol niewyczuwalny mimo ponad 8% mocy, owoce słodko-kwaśne, ale w przyjemnym tego określenia znaczeniu, tzn. nie jest mdłe, a kwaskowatość jest jedynie na poziomie zwiększającym orzeźwiające właściwości piwa. Jest kwaśne, ale jednocześnie słodkie, mocno owocowe.
Moja ocena: 8/10
Jak nie jestem wielkim fanem dubbli, tak to piwo mi smakuje. Jest bardzo pełne, mocno owocowe i czekoladowe, słodkie – ale nie mdłe. Goryczka oczywiście niska. Toffi, karmel. Smaczne! Chociaż z drugiej strony… No, dupy to nie urywa.
Moja ocena: 6,5/10
I najsłabszy zawodnik całego zestawienia. Piwo o tak nijakim aromacie, że nie powstydziłyby się go rodzime koncerny warząc swoje eurolagery. Smak też niezbyt ciekawy. Wodnisty, bardzo delikatna nuta słodowa, jakaś mającząca w tle goryczka, ale przede wszystkim to piwo przypomina w smaku rozwodnioną herbatę. Jest bardzo nijakie i nadać się może chyba tylko do szybkiego ugaszenia pragnienia – bo podobnie jak woda nie ma żadnych odrzucających wad.
Moja ocena: 3/10
Smak dużo lepszy niż zbyt delikatny jak dla mnie aromat. Wyraźnie słodowy, wręcz słodkawy, ale przyjemny, owocowy. Niektórzy mogą stwierdzić, że nawet miodowy. OK, dla mnie jest nieco za słodki, ale to jest wpisane w poetykę tego stylu. Niemniej piwo dosyć przeciętne.
Moja ocena: 5,5/10
W gratisie moja siostra, które postanowiła zrobić mały photobombing.
I lecimy dalej!
Mocny i bardzo przyjemny chmielowy aromat. Ponadto przyjemny zapach owoców i przypraw tak charakterystyczny dla mocnych, belgijskich piw. Smak mocno słodowy i owocowy, lekko słodkawy – goryczka nie przełamuje smaku w swoją stronę. Piwo ciężkie, treściwe, niestety – z nutką posmaku alkoholowego, na szczęście nie dominującą. Jak dla mnie piwo smaczne.
Moja ocena: 7/10
Już po zapachu czuć, że to piwo górnej fermentacji, stąd określenie „bokbier” może być dla niektórych trochę mylące (chociaż faktycznie istnieją piwa w tym stylu odbiegające charakterem od niemieckiej klasyki). Chociaż ja bym je określił po prostu jako dubbel. I to całkiem smaczny. Z prawie niewyczuwalnym alkoholem (chociaż to jest właściwie minus – ten powinien być zupełnie ukryty, a nie tylko prawie niewyczuwalny), za to w wersji mocno karmelowej. I posmakami charakterystycznymi dla piw górnej fermentacji, a także lekko czekoladowymi – stąd może nie posmakować miłośnikom klasycznych „koźlaków”. Ja się do niech nie zaliczam, więc mi piwo smakowało.
A, i jeszcze – piwo jest dosyć wytrawne.
Moja ocena: 6,5/10
Piłem to piwo kilka razy z kija i dlatego… Z przyjemnością kupiłem je (a właściwie nie ja, dzięki Karolina!) w 4 razy niższej cenie w sklepie. Gulden Draak to potężnie, ciężkie, mocno owocowe piwo z niemalże niewyczuwalnym alkoholem mimo jego wysokiej mocy. Smakuje bardzo „kompotowo” – porzeczki, wiśnie, morele. A jednocześnie jest dosyć słodkie. Innymi słowy: w smaku przypomina dobre wino! I, podobnie, jak wino, powinno jeszcze zyskać na leżakowaniu.
Moja ocena: 7,5/10
Dosyć treściwe, lekko owocowe, ale szczerze mówiąc mało ciekawe. Właściwie zgadywałbym, że to lager. W sumie przesadzam, ale nudne to piwo. Plus, że nie jest wodniste. Raczej słodkawe, z baaardzo delikatną nutą przyprawową.
Moja ocena: 5/10
Zapach jest zaskakująco… Lagerowy. Strong lagerowy. Landrynkowy. Na szczęście smak jest dużo ciekawszy od aromatu. Piwo jest mocno słodkie, przyprawowe, lekko owocowe. Trochę za duży gaz psuje jego odbiór. Alkohol wyczuwalny jedynie przy przełykaniu tego piwa – w postaci lekkiego ciepełka w gardle. Piwo pełne, treściwe. Smaczne. Tylko dla mnie ta słodycz jest zbyt silna – ale na pewno nie każdemu będzie to przeszkadzać.
Moja ocena: 6,5/10
Ogromna piana. Aż polało mi się na nogi, chociaż po dwóch minutach z tej piany niewiele zostaje. Smak mocno słodowy, czekoladowy. Lekko palony, delikatnie owocowy. Karmelowy, a do tego przypomina suszone owoce. Ale przede wszystkim: SMACZNE. Może nie jest to niesamowicie rewelacyjne piwo, ale warto się z nim zapoznać.
Moja ocena: 7/10
A tak najbardziej ogólnie: warto wyrobić sobie swoją opinię, gdyż pewnie nieprędko belgijskie piwa znowu trafią się u nas w tak fajnej cenie.
No i w którym Lidlu znalazłeś ten Gulden Draak?;)
Zaczynam żałować że więcej nie kupiłem.
Galert.
Gliwickie Łabędy 🙂
w Poznaniu 5 Lidlów zwiedziłem zanim dorwałem Gulden Draak'a, ale warto zdecydowanie choćby z uwagi na cenę 🙂