Co czterdzieste sprzedawane na świecie piwo to Bud Light. W stanach zjednoczonych – prawie co drugie. Nie licząc dwóch chińskich marek piwa o nazwie niemożliwej do wymówienia, Bud Light to jest najpopularniejsze piwo świata. Znienawidzony przez beer geeków. Ukochany przez masy. Czy faktycznie jest aż tak zły – albo tak dobry?
Bud Light dla jednych stał się wręcz synonimem lub przynajmniej symbolem bezsmakowego, rozwodnionego lagera, który ma jedynie dostarczyć procentów w przystępny i niewymagający sposób. Dla innych jest świetnym piwem, które można pić litrami bez obaw o kalorie (no bo przecież „light”) i zbyt szybkie odcięcie świadomości. Będące świetnym towarzyszem programu telewizyjnego, który amerykański Butch ogląda w swojej przyczepie w przepoconym podkoszulku albo uczeń liceum wypija w basenie na dzikiej domówce (serio, widzieliście kiedyś, żeby domówki wyglądały tak jak na amerykańskich filmach?). Od pewnego czasu sami możemy się przekonać, jak smakuje Bud Light, gdyż piwo to można bez problemu dostać w Polsce za cenę dosyć niską, jeśli wziąć pod uwagę, iż jest importowane ze Stanów Zjednoczonych.
Bud Light to masowy jasny lager mający trafiać do jak najszerszego grona odbiorców. Swoją popularność zawdzięcza nie buchącej goryczce wykrzywiającej ryj jak prawy sierpowy w szczękę, nie potężnemu, gęstemu słodowemu ciału, od którego miłośnik imperialnych stoutów rusza nóżką jak pies drapany za uchem. Ma za zadanie w miarę niezobowiązująco dostarczyć do organizmu procenty, a do tego w pewien sposób być „cool”, „hip”, „jazzy”, czy jakie tam jest teraz modne słowo na coś fajnego – albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie. Jeśli spojrzymy na dane demograficzne konsumentów Bud Lighta, to przekonamy się, że jest ono bardzo popularne we właściwie każdej grupie wiekowej, niezależnie od płci, dochodu czy rasy, z lekkim wskazaniem jednak na latynoamerykańskich i białych mężczyzn, słabo wykształconych o raczej niskich dochodach. Słowem – do tzw. everymana.
Kojarzycie częste zaklinanie rzeczywistości przez rzeczników prasowych koncernów piwowarskich, którzy zapewniają, że w najbliższym sezonie modne będą piwa lekkie? Promocja Lecha Lite (swego czasu wycofany ze sprzedaży), Heinekena 3 itd.? W USA tak właśnie jest – najpopularniejsze są piwa lekkie, niskoprocentowe, które u nas jakoś nie mogą się przyjąć (pamiętajcie, że piszę o masowym odbiorcy, a nie o beer geeku!). Kiedy chodziłem do liceum, próbowano u nas bezskutecznie spopularyzować jednego z najpopularniejszych konkurentów Bud Lighta, piwo Miller Light. Zrobiono fajną reklamę w TV, pokazano, że to jest modne. I? I klops. Polski konsument nie chce piwa lekkiego. Chce takiego, które pozwoli szybko zaszumieć w głowie. Ale równie bezsmakowego.
Swego czasu czytałem ciekawe opracowanie próbujące dojść do tego, skąd u amerykańskiego konsumenta takie zamiłowanie do lekkiego w smaku i w procentach piwa. Doszukiwano się przyczyn w religii i w odległym XVIII wieku, innym razem w Wielkim Kryzysie, prohibicji, która miała spowodować, że ludzie odwykli od mocno chmielonych piw z wyraźnym smakiem. II Wojnie Światowej, przez którą trzeba było oszczędzać zboże. Wojnie w Wietnamie, gdzie amerykańscy żołnierze dostawali niskoalkoholowe piwo. A moim zdaniem przyczyny są zupełnie inne – te same, dla których w Polsce jeszcze do niedawna jasny lager był niemalże synonimem piwa. Konsolidacja i unifikacja rynku piwnego oraz chęć trafienia do jak najszerszego grona odbiorców połączona z ogromnymi wydatkami na reklamę. Tylko tyle i aż tyle. I to wystarczy, żeby przeciętnego Johna, Wojciecha, Pierre’a czy Ivana przekonać, że piwo to w zasadzie ma nie mieć smaku, za to być zimne, jasne i dobrze wchodzić. Z tą różnicą, że u nas ludzie są przyzwyczajeni do mocniejszych alkoholi, więc i popularne piwa maja te dwa punkty procentowe alkoholu więcej.
Młodszy Brat Budweisera (znanego z reklamy ’wassup’ oraz sporu z czeskim Budweiserem) już od kilkunastu lat jest najpopularniejszym piwem w USA. W składzie, poza wodą, słodem, chmielem i drożdżami znajdziemy jeszcze ryż.
Jak smakuje? Dokładnie tak, jak można się spodziewać. Goryczka jest wręcz homeopatyczna, praktycznie pomijalna; jest wodniste, a cały smak, jaki ma, to lekki posmak słodowy. Trochę wali mokrą ścierą. A, i jest też lekko estrowe, owocowe – czyli takie, jakie w teorii, jako lekki lager, być nie powinno. Do tego okropnie mocno wysycone (nie byłem w stanie pozbyć się bąbelków ze szkła – jest dokładnie umyte, do tego kilka razy mocno uderzyłem kuflem w parapet, a mimo to gazuje jak sportowe BMW, co widać na zdjęciach), a już kilkanaście sekund po wzięciu pierwszego łyka zbiera żołądek żąda wypuszczenia nadmiaru gazu poprzez głośne beknięcie. I w sumie lepiej od tej strony, niż tak, jak zaprezentowano to w jednej z najpopularniejszych reklam tego piwa (oznaczonych w internecie jako „śmieszne”). Hahaha, hihihi, hohoho, hehe.
Nie ma co się pastwić nad tym piwem. Jest strasznie kiepskie. Według serwisu Ratebeer jest to jedno z gorszych piw świata; chociaż z drugiej strony niejeden nasz marketowy koncerniak jest jeszcze gorszy. Myślę, że oceny typu „1 za smak, 1 za aromat, 1 za całokształt” dostają się temu piwu właśnie za to, że jest symbolem tego, czego w piwie nie znosimy. Czyli nijakości i wmawiania ludziom, że jedynym prawilnym piwem jest jasny lager. Ale trzeba uczciwie przyznać, że brak mu jednak wielu wad, które czasem dotykają nawet krafty. Bo w zasadzie w jaki sposób piwo o smaku słodkawej wody może być wadliwe?
Moja ocena: 3/10
P.S. Na koniec ciekawostka. w 1991 roku niejaki Richard Overton pozwał Anheuser-Buscha, czyli koncern produkujący Bud Lighta, za reklamę wprowadzającą w błąd. Otóż w reklamie obecne w reklamie dziewczyny tańczyły i się kleiły do pijących Bud Lighta mężczyzn, a mimo to Richard po wypiciu Buda nie zaczął być najbardziej pożądanym samcem w okolicy. Poczuł się więc oszukany.
Zanim stracicie wszelką wiarę w ludzkość, dodam tylko, że na szczęście amerykański sąd pozew oddalił.
Popis znajomości i zwrotów „fajerwerków” w rodzaju beer geek. Artykuł ciekawy.
A co oznacza Bud (pączek), Light (lekkie, jasne). Jasny pączek?
Faktycznie z nazwy wynika, że to Lekki Pączek, nie zwróciłem na to uwagi 🙂 Aczkolwiek idę o zakład, że nadali mu nazwę „Bud”, bo pewnie tak jest slangowo nazywany w Stanach „zwykły” Budweiser. A może nie chcieli kolejnego pozwu od Budvara? Stawiam jednak na to pierwsze.
Bud Light w Polsce? Czy mógłbym zapytać, gdzie pan kupił? Piłem je w Stanach podczas wizyty u rodziny i bardzo chętnie bym je sobie przypomniał, bo mimo… wątpliwych walorów smakowych mam z nim miłe wspomnienia. Wiem, że jest na polskim rynku klasyczny Bud (produkowany na licencji na Ukrainie), ale Buda Light nigdy w sklepach nie zauważyłem.
Kupiłem we Fresh Markecie w lecie, być może dalej można go tam dostać 🙂
Wielkie dzięki. Sprawdzę.