Loading
Browar RockMill przebojem wdał się na polską scenę kraftową, z miejsca zjednując sobie zwolenników. Jego najmocniejszymi atutami były naprawdę dobre piwa w stylu New England IPA lub – jak kto woli – Hazy IPA albo Vermont IPA. Tutaj małe wyjaśnienie, bo nie każdy czytelnik musi wiedzieć, co to jest: to jest rodzaj amerykańskiej IPA, która jest mętna, mocno chmielowa, ale niekoniecznie goryczkowa; z przyjemną, soczkowatą fakturą. Moja dziewczyna nieraz mówi „weź mi to sokowe, niegoryczkowe IPA” – i tak można w skrócie określić ten styl. Po Ministry of Juicy, Juicy Delight i Juicy Melody (będącej mocniejszą wersją Juicy Delight) browar zaserwował nam Juicy Symphony, mającą być jeszcze mocniejszą wersją dwóch poprzedniczek.
Zacznę od tego, co mi się nie podoba. Nazwanie tego piwa „triple india pale ale” jest zdecydowanie na wyrost! 21% ekstraktu i 9% alkoholu plasuje to piwo w widełkach double india pale ale, a większość „triple IPA„, które piłem, miała dwucyfrowe ABV. Ale rozumiem, że browar chciał podkreślić, że Juicy Symphony jest mocniejsze, niż Juicy Melody (które było określone double india pale ale), więc niech im będzie. Mam tez inne obawy – hazy IPA najlepsze są na świeżo, a z kolei świeże, mocne piwo można być mocno alkoholowe, nieułożone i smakować jak pędzlowanie gardła (kto jeszcze to przeżył za młodu?). Czy tak będzie? Sprawdźmy!
Już w momencie przelewania piwa do szkła niczym dżin z butelki wydobył się piękny, cytrusowo-owocowy aromat, który spowił pokój i był wyczuwalny jeszcze przez jakiś czas po umieszczeniu piwa w pokalu. Nie inaczej było w smaku – chmielowo-owocowa bomba! Mnóstwo soczystych, tropikalnych i cytrusowych owoców – pomarańcze, cytryny, mango, marakuja, to wszystko podlane chmielowym, lekko goryczkowym sosem, ale jednak w tym piwie dominuje słodycz. Wysycenie nie za wysokie, w zasadzie to nawet więcej bąbelków by nie zaszkodziło – piwo jest bardzo lekkie i orzeźwiające, więc nieco wyższe nagazowanie jeszcze mocniej podkreśliłoby orzeźwiające właściwości tego piwa. Alkohol jest delikatnie wyczuwalny i jest on w zasadzie jedyną rzeczą, która sugeruje, że nie pijemy lekkiego, pięcioprocentowego pale ale’a. W gorący dzień można by to piwo wypić na trzy łyki, co skończyłoby się chwilowymi problemami z równowagą…
Bardzo podobał mi się komentarz na Jepiwce na temat tego piwa:
Nie wiem, czy to nie najlepsza polska imperialna IPA, jaką piłem do tej pory. A piłem prawie każdą 🙂 Polecam piwo (nie, ten artykuł nie jest sponsorowany) i sam na pewno sięgnę nieraz, gdy najdzie mnie ochota na orzeźwiające piwo.
Moja ocena: 8,5/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Top