Pierwsze tegoroczne promienie słońca w końcu nieśmiało zaczęły muskać nasze piękne, może tylko lekko przepite twarze. I to od razu z grubej rury; mimo dopiero kilku cieplejszych dni widziałem już przynajmniej kilkanaście dziewczyn z białymi tipsami i opalenizną jak z Egiptu, ulice zasnute są amatorami trunków zimnych i tanich, a tłumy młodzieży oddają się prawdziwie staropolskiej tradycji, jaką bez wątpienia jest grillowanie. Trzeba jednak pamiętać, że słoneczko (nie mylić z gimnazjalną zabawą) to nie rurki z kremem i trzeba się odpowiednio przed nim zabezpieczyć. Zewnętrznie – nakrycie głowy, kremy z filtrem, a także wewnętrznie – uzupełniając poziom płynów w organizmie oraz dostarczając sobie mocno orzeźwiających niskoalkoholowych napojów wyskokowych, popularnie zwanych piwem. Poniżej znajdziecie więc polecane przeze mnie piwa na lato.
Ten subiektywny przegląd fajnych piw nie powstał we współpracy z nikim. Za każde polecone piwo zapłaciłem własną krwawicą, wlałem do własnego gardła i opisałem własnymi słowami. Tutaj warto nadmienić, że piwa, które polecam, to nie są potężne bomby aromatyczno-smakowe, które sączymy przez godzinę machając z zadowoleniem nóżką jak pies drapany za uchem, tylko piwa, które mają nam dać soczystego, orzeźwiającego kopa prosto w wątrobę i spoconą od słońca twarz. Jednocześnie wybierałem piwa w miarę łatwo dostępne i niedrogie. Dodam jeszcze, że celowo pomijam jasne lagery, które przecież też są fajnymi, lekkimi piwami na lato, gdyż o naprawdę fajnego, w miarę dostępnego i niedrogiego jasnego lagerka u nas wcale nie jest tak łatwo.
Kwasy
Wiem, że niektórzy także w upale lubią zarzucić sobie „kwasa”, ale rozczaruję ich, gdyż w akapicie tym chcę wspomnieć o innej używce, mianowicie piwach kwaśnych. Niektóre kwaskowate są tylko delikatnie, inne zaś wykrzywiają twarz niczym oglądanie transmisji obrad sejmu. Ale te najlepsze łączy jedno: dzięki swojemu kwaskowatemu posmakowi doskonale orzeźwiają. Niektóre z nich są także z owocami lub innymi dodatkami. Jeśli zobaczysz w sklepie albo lokalu piwa w stylu Berliner Weisse, Lambic, Flanders Red Ale lub po prostu „sour ale”, to właśnie o to chodzi. Tutaj można polecić dostępne w chyba każdym markecie Lambici, w tym Krieki, z Lindemansa oraz Boona (mały hint: nie spotkałem jeszcze dziewczyny, której to piwo by nie smakowało). Podobnie ma się sprawa z Berliner Weisse – jeśli pijecie w upale piwo o nazwie Art 9 Oatmeal Hoptart z wrocławskiego Browaru Stu Mostów, to wygraliście życie. Przynajmniej, póki butelka się nie skończy. Tutaj muszę polecić także moje niedawne odkrycie: Naftali z Browaru Golem. A skoro piszę o piwach kwaśnych, to koniecznie muszę wspomnieć o serii Kwasów z Pinty – Kwas Alfa, Beta, Gamma, Delta itd. Właściwie po każde piwo z serii można, a wręcz trzeba, sięgać śmiało.
Na upały? Witbier!
Kojarzycie witbiery? To bardzo lekkie piwa pszeniczne, nazywane też „białym piwem”, do którego często się dodaje kolendry i skórki curacao. Lekkie, trochę słodkawe i kwaskowate, stanowi idealnie orzeźwiający trunek. Pierwszym i do dziś najszerzej dostępnym w tym stylu piwem jest pojawiający się często w marketach i Biedronkach Hoegaarden. Na zachodzie czasem wrzuca się do niego także plasterek cytryny i pomarańczy, a na Ukrainie raz zaserwowano mi witbiera z… Kminkiem. Innym łatwo dostępnym u nas w tym stylu piwem jest Podróże Kormorana Witbier, w niczym nie ustępujące belgijskiemu oryginałowi. Miłośnikom tańszego orzeźwienia można polecić Miłowsław Witbier, którego różne partie są niestety nierówne – czasem trafimy na naprawdę fajne piwo, a czasem smakuje, cóż, gorzej. Jednak w swojej cenie nie ma dużej konkurencji. P.S. jeśli nie wiesz, jak smakuje typowy Witbier, to podpowiem, że smakuje jak Żywiec Białe – tylko lepiej.
Piwa z… Sokiem
Tak tak, piwa z sokiem. Ale nie chodzi tu o paskudne przemysłowe lagery o smaku przepoconych skarpet z dodatkiem koncentratu malinowego, którego głównym składnikiem jest syrop glukozowo-fruktozowy. Chodzi tu o porządną rzemieślniczą robotę z porządnym owocowym sokiem, który ma podkreślić orzeźwiające walory piwa, a nie przykryć jego paskudny smak. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj niedawne odkrycia z Browaru Raduga: Dr. Jeckyll i Trapeze. Miałem „pecha” pić je, kiedy pogoda przypominała bardziej tę londyńską, niż śródziemnomorską, ale takie połączenie piwa pszenicznego z sokiem sprawiło, że przez chwilę poczułem się jak na leżaku gdzieś na Karaibach. Podobne odczucia towarzyszyły mi przy połykaniu Juicy Wave z Pracowni Piwa, chociaż tu już trzeba uważać, gdyż piwo ma ponad 7% alkoholu. Kolejnym piwem tego typu, po które bardzo lubię sięgać, jest Limonka Hooligans z łódzkiej Piwoteki. Smak i aromat amerykańskich chmieli jest bardzo fajnie podkreślony przez dyskretny dodatek limonki, dając fajną, orzeźwiającą mieszankę.
APA!
OK, nie samymi słodkimi piwami przecież człowiek żyje. Po długim spacerze w pełnym słońcu albo wielogodzinnym byczeniem się na plaży nic nie zrobi nam tak dobrze, jak schłodzone american pale. Albo trzy schłodzone american pale ale. Wybór fajnych piw w tym stylu jest tak duży, że wymienię tylko kilka przykładowych, po które sam lubię sięgać: Pinta A Ja Pale Ale, wrężelowy Miś Wojtek z miętą oraz pyszny Maverick z Browaru Rockmill (tutaj też polecę z całego serca inne, nieco cięższe piwo z tego samego browaru, ale równie orzeźwiające – Juicy Delight).
Ot poleciłem kilka piw, po które sam lubię sięgać, gdy pragnienie przyciśnie, a z nieba leje się żar. Myślicie, że warto coś dopisać do tej listy?
Ja w upalne dni zamiast zimnego piwa preferuję zimny cydr 🙂