Jak więc poradziły sobie z tym piwem Żywiec i Okocim?
Zacznijmy od parametrów: żywiecki Bock ma 6,5% alkoholu i 16% ekstraktu, a jego okocimski adwersarz odpowiednio 6 i 14%. Teoretycznie więc kozioł z Żywca powinien być nieco cięższy, treściwszy i bardziej esencjonalny.
Na pewno ma ładniejszą pianę. Może nie jest to czapa na miarę Imperatora Bałtyckiego, ale i tak stanowi miłą odmianę od typowej dla koncenowych lagerów piany z serii „nalali go i uciekł(a)”. W Wielkanocnym piana jest mniej okazała, ale i tak utrzymuje się długo, zdobiąc ścianki szkła. No no, jestem mile zaskoczony. Ale wiadomo, to tylko piana. Żeby wyczuć zapach, w Okocimiu trzeba niemalże zamoczyć w niej nos; a i tak dalej niewiele można w nim wyczuć. Zapach słodowo-zbożowy, z nutą karmelową, mam wrażenie też, że delikatnie czuć alkohol… W przypadku koźlaka z Żywca tej wątpliwości już nie ma, odalkoholowy zapach jest wyczuwalny dużo wyraźniej; poza tym trochę karmelu, suszone śliwki (a może to przez ten huragan za oknem doszło u mnie do pomieszania zmysłów i wcale ich nie czuję?!). Na pewno wyraźniejszy, niż w piwie z Brzeska, ale jednocześnie mniej przyjemny.
Niestety, mój stary, hybrydowy aparat robi zdjęcia dosyć kiepskiej jakości, ale mam nadzieję, że widać, iż oba piwa są niemalże tego samego koloru; Okocim Wielkanocne (po prawej) jest naprawdę niewiele ciemniejszy. Ja bym ten kolor nazwał rubinowym, ale jestem tylko facetem, więc się nie znam. Do tego patrząc na zdjęcia dochodzę do wniosku, że chyba czas w końcu posprzątać pokój… I dokupić sobie dodatkową półkę na książki.A Wielkanocne? Też nie powala. Ale… Jest lepsze. Smakuje zupełnie inaczej. Jest lekko słodkawe, chociaż goryczka jest wyczuwalna, brak w nim koźlakowych posmaków palonych, do tego na pograniczu świadomości majaczy jakiś metaliczny posmak (test skórny tego nie potwierdza), ale i tak muszę przyznać, że to piwo mi smakuje. I to nie w znaczeniu „niezłe jak na koncerniaka”. Gdybym je dostał w jakimś browarze restauracyjnym jako miejscowy produkt, to bym stwierdził po prostu „niezłe, można śmiało pić”! Jest tylko taki szkopuł, że to piwo smakuje bardziej jak mocny jasny lager (trochę mi przypomina niektóre czeskie mocniejsze lezaki), aniżeli rasowy bock. No i jak na bocka parametry też trochę niskie… Ale było na tyle dobre, że jeśli nocą ze znajomymi zbłądzę na stację benzynową (nie widziałem do tej pory tego piwa nigdzie indziej), to sięgnę po nie bez wymuszonego i teatralnego „a fe”.
Żywiec Bock: 4/10 (jest lepsze np. od zwykłego, jasnego Żywca)
Okocim Wielkanocne: 6/10
*Kolejnym moim pseudo-błyskotliwym pomysłem było napisanie całej konfrontacji w formie głupawego wiersza z częstochowskimi rymami, ale doszedłem do wniosku, że nawet jak na mnie to zbyt duża żenada.
Jeden z Żywca, drugi z Brzeska
„Nie będzie pokoju nigdy między nami!”
„Sam stąd odejdź, Pan tu nie stał!”
I tak oto dwa koźlaki vel bocki
Recencja zawiera 4 kroki:
Kolor rubinowy, albo inny może
W wyglądzie liczy się też piana
Pachnie słodem, karmelem, piwny likier.
Ale nie, że taki słodki i alkoholowy!
Jasne, jest mocne, ale niezłe, nawet smaczne
Jak to mocne piwo trochę daje do głowy
Goryczka wyczuwalna, zaznaczona
Gorzkość od alkoholu, a nie chmielu.
Fajne, by dać mocno w palnik
Wielkanocne lepsze, niż to drugie.
Żywiec w porządku, gdy chodzi o banię
Ale w smaku Okocimia bardziej lubię!
** I tu Was zaskoczę, gdyż z całej trójki najbardziej smakowało mi… Marcowe.
