Loading
     Hasło: Francja. Skojarzenia: różne. Wieża Eiffla. Rewolucja francuska. Napoleon. Biała flaga. Ubrany w pasiastą koszulę i beret wąsaty jegomość przemierzający powoli brukowaną uliczkę na swym rowerze, gdy w tle płynie delikatna muzyka grana na akordeonie. Rowerzysta oczywiście pod pachą trzyma świeże bagietki. Strajki. Zamieszki na imigranckich przedmieściach. Komuna paryska. Louis de Funes. Asterix. Wino. No właśnie. Wino. A dlaczego nie piwo?

 

     Cóż. Stereotyp jest taki, że Francuzi chętnie piją wino niemalże przy każdej okazji, do obiadu (oczywiście żabich udek i ślimaków), do kolacji, do spotkania towarzyskiego, do dyskusji. Że podobno wino piją nawet dzieci. Czy tak jest naprawdę – nie wiem. Mimo odwiedzin (zbyt krótkich) w kraju, gdzie czołgi mają pięć wstecznych biegów nie przekonałem się, jak to jest naprawdę. Statystyki sugerują, że coś jednak w tym może być – Francja jest największym światowym producentem wina, a także największym (lub jednym z największych, zależnie od metodologii) konsumentem. Niemniej spożycia wina we Francji przez ostatnich kilkadziesiąt lat spadło z ponad 100 do mniej niż 50 butelek na głowę rocznie… Jaka jest tego przyczyna? Imigranci, którzy wolą podpalać samochody niż pić wino? Zmiana nawyków żywieniowych? Inne używki? Nie mam pojęcia. Ba! Nie obchodzi mnie to. Interesuje mnie inna branża napojów wyskokowych: branża piwna.

Do tej pory miałem okazję spróbować ledwie kilku piw z Francji. Ale… Tutaj standardowo powstaje pytanie – a co to właściwie znaczy „piwo francuskie”? We Francji produkuje się Guinessa, Carlsberga, Kilkenny i inne popularne na całym świecie piwa. Proces globalizacji nie ominął francuskich browarów. Inne popularne piwo warzone we Francji – 1664 – można bez większego problemu kupić w Polsce (ale po co?). Ale ale. Francja to nie tylko koncerny. W prezencie (dzięki Ania!) otrzymałem sporą butelkę francuskiego piwa o nazwie Sant Erwann. Jak twierdzi etykieta, a właściwie Google Translate, browar Brasserie de Bretagne istnieje już ponad 700 lat, a piwo ma 7% alkoholu. I jeszcze jakaś jedna „siódemka” się tu przypałętała – może chodzi o rodzaje słodów? Zna ktoś francuski i pomoże mi to przetłumaczyć? Zamieszczam też zdjęcie kontretykiety.

 

     Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to jednak nie cyferki na etykiecie, tylko zamknięcie. Kapsel. Krachla. Jednocześnie! Mind blown. Jeszcze nigdy nie spotkałem się w z takim rozwiązaniem. Na zdjęciu widać, jak to wygląda. Na kolejnym zdjęciu za to widać, że niestety piana w tym piwie jest mizerna – trochę jak w coca-coli. Wysoka, mocno buzująca, ale znika w okamgnieniu. Aromat jest ciekawy – może nie jest niczym niezwykłym, że można wyczuć aromat przyprawowy w mocnym, kontynentalnym ale’u (tripel?), ale jednak odnoszę wrażenie, że tutaj to piwo zostało uwarzone z dodatkiem przypraw. I faktycznie szybki rzut oka w internety to potwierdza: to jest piwo, gdzie dodano przypraw (ale nie wiem, jakich). Smakuje przyjemnie: alkohol jest raczej niewyczuwalny w smaku, acz miło rozgrzewa przełyk. Owocowe smaki są bardzo wyraźne: pomarańcza, do tego coś jakby brzoskwinia czy morela. Goryczka obecna, acz nienarzucająca się, dobrze współgrająca ze słodowym ciałem. Nuta pieprzowa, do tego posmaki znane z pszeniczniaków.

Wybaczcie tak suchy listing wrażeń (w przeciwieństwie do francuzów nie przeszkadza mi amerykanizacja języka w pewnych granicach), ale piwo jest bardzo, ale to bardzo złożone i właściwie w każdym łyku można dopatrzyć się czegoś innego, w zależności od tego, na czym się skupimy. Mi to piwo smakowało bardzo, mogę psioczyć na nędzną pianę i nieprzesadnie intensywny (tym bardziej, że piwo było dodatkowo przyprawiane) aromat, ale piło się je bardzo przyjemnie i z chęcią wypiłbym jeszcze jedną butelkę.

Moja ocena: 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Top