Loading
     Prosto ze słonecznej Australii, gdzie każde zwierzę chce człowieka zabić, mieszkający tam rodowity Knurowianin przysłał mi 3 piwa z lokalnych browarów. Są to Fat Yak z Matilda Bay, The Chancer Golden Ale z browaru James Squire i Little Creatures – Pale ale. Nic Wam to nie mówi? Spokojnie, mi też! Co ciekawe, butelki mają nietypową dla nas pojemność 0,345 l. Według informacji kolegi (dzięki Kfahu!) piwa te można powszechnie kupić w Sydney, ale w sklepie; lane crafty czy piwa z mniejszych browarów można dostać jedynie w „hipsterskich” pubach. Ceny są na pewno wyższe niż u nas, ale nie jest to raczej zaskoczeniem; lany lokalny koncerniak (niemalże wyłącznie lagery) to wydatek ok. 5 dolarów, te z Europy to wydatek zwykle 50 australijskich centów więcej, natomiast ceny ciekawszych piw to już powyżej 7 dolarów. Trzeba jednak uwzględnić przy tym to, że we właściwie każdym lokalu funkcjonują happy hours i rozmaite promocje obniżające cenę piwa, a i zarobki mają dużo wyższe… Ale nieważne. Przejdźmy do piwa!

Matilda Bay, Fat Yak

To lekkie (4,7 % alkoholu) pale ale ma w sobie coś intrygującego, urzekającego. Jest cholernie orzeźwiające, dobrze zbalansowane, wszystko tu jest na swoim miejscu. Goryczka jest niska (według strony browaru: 25 IBU), użyto tutaj trzech odmian chmieli (amerykański, nowozelandzki i australijski), jednak mimo zastosowania Cascade aromat i smak są zdecydowanie bardziej kwiatowe i ziołowe, niż cytrusowe czy żywiczne. Piwo znika ze szklanki w okamgnieniu (sprzedawanie tak lekkiego piwa w tak małych butelkach powinno być prawnie zakazane i zagrożone karą picia tylko VIPa z Biedronki do końca życia). Ciało słodowe jest lekkie, ale obecne, a całość tworzy wrażenie idealnie wyważonej (a może i wywarzonej) kompozycji. Wyobrażam sobie, że w trakcie australijskiego lata może to być najlepsza rzecz na świecie. U nas jednak można narzekać, że przydałoby się trochę więcej goryczki i trochę więcej ciała, ale… No właśnie, nie takie to piwo ma mieć zastosowanie. Nie ma porazić aromatem, złożonością, goryczką. Ma po prostu orzeźwić. I to wychodzi mu bardzo dobrze.

Moja ocena: 7/10

I tak mogłoby być nieco bardziej nachmielone 😛

James Squire, The Chancer Golden Ale
     Z tego, co przysyłający piwa kolega mi opowiadał, to jest jego ulubione piwo. Ale niestety jak dla mnie jest średnie. Piana zniknęła po minucie, redukując się do baaaardzo cienkiej obręczy, aromat słodowo-kwiatowy jest nawet przyjemny, ale tak słaby, że mój wiecznie połamany nos ledwo go wyczuwa. Smak jest orzeźwiający, trochę przyprawowy, trochę słodowy, piwo jest bardzo lekkie, odświeżające, ale zarówno nachmielenie, jak i ciało są tak delikatne, że boję się, czy dotykając tego piwa nie zrobię mu krzywdy. I ponownie: pewnie zupełnie inaczej takie piwo smakuje, kiedy pije się je w upale, a inaczej w środkowoeuropejskim kwietniu. Niemniej gdyby takie piwo wydała PINTA, AleBrowar czy inny polski kontraktowiec, to bym narzekał, że nic ciekawego. Z drugiej strony: podobnie jak Fat Yak ma po prostu być dobrym, lekkim piwem do ugaszenia pragnienia.
Moja ocena: 6/10
Little Creatures, Pale Ale

Nie wiem dlaczego, ale to trzecie pite przeze mnie australijskie piwo też nie ma piany. Tzn. jest, ale znika po chwili. Dlaczego? Nie wiem. Ale wiem, że to piwo fajnie pachnie. No tak, bo jak amerykańskie chmiele mogą nie pachnieć fajnie… Dobra. Smakuje – wiadomo jak. żywica, cytrusy, lekka słodowość, blablabla. Jak typowe APA, warzone na tony przez rzemieślników na całym świecie. Chociaż tutaj użyto też chyba innego chmielu, który nadaje temu piwu również kwiatowy aromat… Ale jednocześnie jest fajnie zbalansowane, goryczka nie przykrywa słodowego ciała, które fajnie współgra z nachmieleniem. Takie piwo mógłbym pić jedno za drugim. Wiecie, nic super odkrywczego, ale tutaj wykonano porządną robotę; jak dla mnie najlepszą spośród tych trzech piw

. I z tego, co czytam w internetach, piwo to jest dużo starsze niż polska „piwna rewolucja”.

Moja ocena: 7,5/10

P.S. Zdjęcie w pierwszym akapicie pochodzi z Facebooka kolegi, które mi te piwa wysłał. A ja się go nie pytałem o zgodę, taki ze mnie drań.

3 thoughts on “Piwo z krainy kangurów

  1. Pewno, ze ma ozezwiac. Po co komu gorycz zycia, jak jest 30 stopni i wszystkie panie kuso chodzą

  2. Nie, po prostu z góry wiem, że by się zgodził… A nawet jakby nie, to przecież koszty pozwów i przelotów do Polski na rozprawy by go zrujnowały 😀

    A jeśli da się zrobić inaczej – ja się nie znam, to on studiował prawo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Top