Megaloman, czyli kolejne piwo z Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior. Mamy tutaj do czynienia z piwem typu AIPA, więc możemy spodziewać się mocnej goryczki o cytrusowym profilu oraz potężnego cytrusowo-żywicznego aromatu. AIPA to chyba najmodniejszy wśród „rzemieślników” gatunek, jednocześnie bardzo spektakularny i, nie ukrywam, jeden z moich ulubionych. Chociaż – dla niektórych zabrzmi to jak bluźnierstwo – powoli zaczyna mi się jednak nudzić… A czy Megaloman to nudne piwo? Więc:
Nudzić czy nie nudzić, smakować – smakuje (wyjątkowo karkołomne gramatycznie jest to zdanie). W życiu piłem niejedno American India Pale Ale (polskie i zagramaniczne – czeskie, amerykańskie, brytyjskie itd.), więc i oczekiwania mam dosyć spore. Nie jestem jakimś wielkim hopheadem, który żąda goryczki wypalającej kubki smakowe niczym dobry kebab (przy okazji – kilka dni temu umarł pomysłodawca doner kebabów, RIP), ale jednak goryczka na poziomie mleka sojowego nie wchodzi w grę. Również aromat powinien swoją intensywnością naprostować moją krzywą przegrodę nosową. No cóż, pożyjemy – zobaczymy.
Skąd w ogóle nazwa Megaloman? Nie wiem. Nawet zapytałem o to na fanpage’u browaru Ursa Maior, jednak dostałem jedynie żartobliwą odpowiedź, że to na moją cześć; właściwie to czasem wychodzi ze mnie lekki megaloman i cieszyłbym się, jakby na moją cześć uwarzono piwo. Może kiedyś ktoś się o to pokusi? Ale póki co trzeba posiłkować się wyszukiwarką. Według strony browaru dudek (który widnieje na etykiecie) to megaloman wśród ptaków, więc może rzeczywiście nie ma tu drugiego dna?
Ursa Maior to browar założony przez weterankę browarnictwa domowego, Agnieszkę Łopatę. Ma ona na swoim koncie wiele nagród, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. W 2012 roku zdobyła nawet tytuł Domowego Piwowara Roku – jako osoba, która zdobyła w rzeczonym roku najwięcej nagród na różnych konkursach. Połączenie umiejętności tak doświadczonej i utytułowanej osoby z oczekiwaniami związanymi ze stylem powodują, że obiecuję sobie po tym piwie naprawdę wiele.
I nieco się niestety rozczarowuję. Aromat jest nieprzesadnie intensywny. Całkowicie poprawny, cytrusowo-żywiczny, ale jednak miałem nadzieję na coś mocniejszego. Wiecie – jak dziecko, które dostaje widziany w reklamie samochodzik, który w telewizji sam jeździ, lata, pływa i kawę robi, a tu się okazuje, że to jednak tylko fajny samochodzik. Piana jest ładna, bielutka, drobnopęcherzykowa, ale dosyć nietrwała. Smak jest przyjemny. Goryczka jest mocna, acz niepotężna, grapefruitowa, trochę zalegająca, czuć też marakuję, a także lekką cierpkość, jakby z owoców goi (wiecie, takie małe czerwone jagody, które podobno Madonna wcina na kilogramy). Wszystko to mile kontruje lekką słodowość. Do głosu też dochodzą owocowe estry. Wysycenie jest na poprawnym poziomie.
I tyle. Fajne, smaczne piwo, ale niestety nic ponad to. Pewnie jakby to była pierwsza AIPA, z którą mam do czynienia, to wybiłbym sobie zęby uderzając szczęką o podłogę. Trzecia – oblizałbym się ze smakiem jak pedofil pod przedszkolem. Tutaj jednak muszę z przykrością stwierdzić, że piłem lepsze AIPA’y. Nie znaczy to, ze Megaloman jest piwem złym albo nawet przeciętnym – jest piwem bardzo smacznym, „pijalnym” i sprawiającym przyjemność pijącemu. Jednak w swojej kategorii jest conajwyżej bardzo dobry.
Cholera, od tej całej rewolucji w dupie mi się poprzewracało.
Moja ocena: 7,5/10
Przedszkole rulez!