Loading

     …Ale nie z Browaru Żywiec. W ostatni weekend, w ramach ukoronowania pieszej wycieczki przez szczyty gór (no dobra, tylko jednej góry), postanowiłem odwiedzić żywiecki minibrowar Krajcar; pierwszy raz zetknąłem się z nim w ramach Festiwalu Birofilia, jednak z uwagi na kilkadziesiąt próbowanych tego dnia piw smak ich trunku rozmył mi się w pamięci. W Browarze można było tego dnia spróbować piwa Klasztornego, Krajcar-Zdrój (bursztynowe jasne piwo) oraz Marcowego; na wynos wziąłem natomiast dwa pierwsze oraz piwo pszeniczne (marcowe się skończyło). Nie żałuję jednak – nie jestem fanem marcowego, a właśnie to piwo utkwiło mi w pamięci jako najsłabsze z trzech próbowanych w samej browarnianej restauracji. A jak smakują pozostałe?

Oczywiście dokonuję „uczciwej” degustacji, w zaciszu domowego ogniska, bez znajomych, zmęczenia, muzyki, jedzenia; ta dokonana w trakcie obiadu w restauracji byłaby daleko mniej obiektywna (o ile w ogóle możemy mówić o obiektywności w recenzji). Pierwsze degustowane przeze mnie piwo nie jest w stałej ofercie browaru, w karcie jest oznaczone jako „sezonowe”. No to do dzieła!

Krajcar Klasztorne

     Klasztorne czy nieklasztorne? Raczej nie przypomina znanych i popularnych piw Trapistów spod szyldu Chimay czy d’Orval. Jeśli natomiast oceniać je poza klasztornymi kategoriami, to trzeba przyznać, że jest ciekawe. Jest w nim dosyć silna, karmelowa słodowość przechodząca wręcz w słodycz, ale jednocześnie piwo jest całkiem nieźle nachmielone; goryczka jest ziołowo-pestkowa. Dosyć mocno odczuwalne estry owocowe także dają o sobie znać. Piwo jest pełne, dosyć ciężkie. W zapachu da się wyczuć, poza wspomnianą słodowością i karmelem, także (o ile nos nie płata mi figli) lekko tytoniowe akcenty oraz… Lukrecję.
Muszę przyznać, że piwo jest ciekawe, ma głęboki, złożony smak. Dla mnie jest nieco za słodkie i troszkę za „delikatnie” nachmielone; na pewno znajdą się jednak tacy, którym właśnie taki smak odpowiada. Wypiłem je ze smakiem, ale nie wiem, czy kolejne by mnie nie zmuliło.

Moja ocena: 7/10

Krajcar Pszeniczne

     Pierwsze, co rzuca się w oczy jeszcze w trakcie przelewania piwa do szklanki, to przepotężna piana, która powstała mimo niezbyt agresywnego sposobu nalewania. Musiałem ją kilka razy „upijać”, by nalać do widocznej na zdjęciu szklanki (mieszczącej bez problemu półlitrowe piwo) 0,33 l piwa! Piana opada bardzo powoli i towarzyszy nam właściwie aż do samego dna, zostawiając na ściankach szklanki ładne ślady; jest naprawdę świetna. W smaku i zapachu niestety aż takiej rewelacji nie ma. Aromat jest słaby, goździki i banany ledwo wyczuwalne. Podobnie jest w smaku. Piwo jest lekko kwaskowate (na szczęście nie kwaśne, jak większość pitych ostatnio przeze mnie pszeniczniaków, plaga jakaś?), czuć też trochę goździki i banany, ale niestety dosyć słabo. Krajcar Pszeniczne jest nawet orzeźwiające i dosyć lekkie, ale jednak brak mu charakteru i wyrazistego smaku. Piwo było najtańsze spośród lanych piw w browarze (7 zł za 0,5 l – inne piwa kosztowały 7 lub 8 zł za 0,4 l) i chyba poszła za tym także jakość. Szkoda.

Moja ocena: 5,5/10

Krajcar Zdrój

Troszkę zaskoczyło mnie to piwo. Obsługująca mnie pani stwierdziła, że jest to „jasne lekkie piwo”, a mamy tutaj do czynienia raczej z mocno słodowym, bursztynowym, nielekkim, całkiem smacznym trunkiem. Podobnie jak opisywane wyżej klasztorne tutaj także mamy trochę landrynkowej słodyczy; jednak nachmielenie jest nieco większe. Muszę przyznać, że piwo jest ciekawe i trudno mi je jednoznacznie zaszufladkować. Piwo ma niewiele alkoholu (4,2%), a ekstraktu nie znam, podejrzewam jednak, że raczej nie jest to dziesiątka (strzelam, że ok. 11 stopni plato), gdyż piwo jest treściwe i pełne w smaku.

Moja ocena: 6,5/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Top