W czasach wczesnostudenckich drugim najpopularniejszym (zaraz po wódce z mety) wyskokowym trunkiem wśród moich znajomych z roku był Old Keg. Old Keg (ciekawe, czy jeszcze jest w sprzedaży?) to typowy, dyskontowy strong lager. Kosztował ok. 1 zł, miał 7% alkoholu i dostępny był w plastikowych butelkach. Smakował – nawet jak na marketowe szczochopodobne tanie mózgotrzepy – wyjątkowo podle A producent tych pomyj, Browar Jabłonowo, miał na koncie jeszcze gorsze piwa… Z tym większym zdziwieniem odkryłem kilka lat temu na etykiecie jednego z piw Manufaktury Piwnej, że Manufaktura to część Browaru Jabłonowo! A muszę przyznać, że jako „Manufaktura” piwo warzą całkiem przyzwoite, a czasem miewiają nawet warki, gdzie piwo smakuje naprawdę rewelacyjnie. I całkiem niedawno ten browar wypuścił nowość – piwo o nazwie „Blond”. Ma to być złote, belgijskie ale, przypominające piwa klasztorne. Czy faktycznie przypomina porządnego „Belga”, czy jednak bliżej mu do tanich, marketowych kolegów?
Celowo na wstępie napisałem o tanim piwie. Niestety – Manufakturowy Blond właśnie tak pachnie! Zapach może nie odrzuca, ale jednak do najprzyjemniejszych nie należy. Lekki DMS (tzw. warzywka – zapach przywołujący na myśl puszkę kukurydzy lub gotowanego selera), trochę diacetylowego masła i coś jakby kwas izowalerianowy, czyli aromat mokrych skarpet (bierze się to z utleniania chmielu, ale mimo groźnej nazwy nie jest trujące). Również piana pozostawia wiele do życzenia. Tzn. piana? Jaka piana? Piwo lałem niemalże pionowo, z dużej wysokości, a piany niemalże nie udało mi się osiągnąć. A ta, która powstała, opadła niemalże błyskawicznie (za to udało mi się uchwycić ją na zdjęciu, he). Lekko zniechęcony tymi bodźcami węchowo-wzrokowymi z lekką nieufnością podszedłem do pobudzenia zmysłu tego dla piwa najważniejszego – smaku.
Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że to piwo nie jest takie złe. Pojawia się w nim jakaś goryczka, gdzieś w tle majaczą estrowe, owocowe nuty. Nad tym wszystkim jednak góruje gryzący smak alkoholu. Piwo smakuje bardziej jak mocny lager (ma 6,1% alkoholu, ale wydaje się, że więcej), niż belgijski ale. Ba! Obok belgijskich piw klasztornych to Manufakturowy Blond nawet nie stał. Ale – mimo wszystko – nie jest tragicznie. Browar mógł się zdecydować na szybki rebranding – zamiast piwa nieudolnie udającego piwo klasztorne, można było nakleić etykietę sugerującą właśnie strong lagera, nie pisać, że jest to piwo górnej fermentacji, spuścić cenę o 2 zł – i pewnie sprzedawałoby się znacznie lepiej, a i opinie o nim lepsze by były. A tak – mamy mocno średnie, nieciekawe piwo, które tylko podkopuje opinię piwoszy o Manufakturze Piwnej. Mocno i tak ostatnimi czasy nadszarpniętą. Świetny Manufakturowy Pils, Altbier czy nawet flagowe Piwo na Miodzie Gryczanym zaliczają coraz słabsze warki. A teraz tak nieudany eksperyment. Quo Vadis, Manufakturo?
Moja Ocena: 4,5/10 (jakbym miał oceniać za zgodność ze stylem, to ocena wynosiłaby 2).
Dopóki ich Belfast będzie trzymał poziom dopóty maja mój kredyt zaufania 😉
Piwo na Miodzie Gryczanym nadal daje radę 🙂
Mam nadzieję, bo to jedno z niewielu piw miodowych, które lubię od czasu do czasu wypić 🙂 Trzeba będzie "odświeżyć" sobie to piwo.