Styl: blend imperial stout i barley wine
Ekstrakt: 12,0%
Alkohol: 5,0%
Blend barley wine oraz imperialnego stoutu leżakowany w beczce po Laphroaig z dodatkiem suszonych daktyli, śliwek i rodzynek. Z jednej strony mamy potężny, bardzo mocno „suszokompotowy” kopniak pochodzący od owoców, z drugiej – wyczuwalny wpływ beczki po Laphroaigu, który wniósł orzechowe nuty – tak, orzechowe, mniej torfowe (częsta przypadłość piw leżakowanych w beczkach po tym alkoholu). Piwo bazowe jest lekko kawowe i czekoladowe, albo jednak bardziej karmelowe i takie „barleywine’owe”; nie znam proporcji blendu, ale chyba jednak barley wine było tu więcej. Jest także sporo sosu sojowego, co świadczy o nie do końca przyjemnym utlenieniu piwa. Alkohol dobrze schowany.
Moim zdaniem leżakowanie w beczce po Laphroaigu temu piwu nie pomogło, a nawet nieco je zepsuło – jestem fanem tej whisky, ale często piwa w leżakowane w beczce po nim stają się takie gorzko-orzechowe, co w ogóle w pierwszym momencie kojarzy się z aldehydem. Myślę, że bardziej neutralna whisky albo po prostu bourbon zrobiłby tu lepszą robotę. No i niestety ten sos sojowy psuje trochę efekt; z drugiej strony piwo jest ciekawe, złożone, oryginalne i nie jest to kolejny imperialny stout albo barleywine według samego szymela. No i suszone owoce zrobiły tu robotę, to był świetny pomysł.
Jakbym miał to piwo opisać w jednym zdaniu: kompot z suszu z nutą karmelu, zboża, fig, daktyli, rodzynek, z kilkoma kroplami sosu sojowego i przypalonej torfem nalewki z orzecha włoskiego.
Moja ocena: 7/10