Styl: strong lager/malt liquor
Ekstrakt: ?
Alkohol: 12,0%
Aromat nie zwiastuje niczego dobrego. Jabłkowe estry, miodowy, utleniony aromat. Piana zniknęła w pół minuty. W smaku, ku mojemu zaskoczeniu, nie jest tak tragicznie. Największym problemem jest, tu tym razem brak zaskoczenia, wyczuwalny alkohol; jednak piwo nie smakuje landrynką, jak większość rodzimych, tanich (p)strong lagerów. Owszem, jest miodowy posmak także charakterystyczny dla tego typu piw, ale mamy też posmak przypieczonej skórki od chleba rodem z koźlaka. W ogóle kolor przyciemniałego złota bierze się tu niekoniecznie z utlenienia, ale z użytych słodów. Lekki karmel, goryczka niska. Posmak owocowy, jabłkowy, gruszkowy.
Dużo się tu nie dzieje, ale w końcu to strong lager. Nawet ten alkohol jest, cóż, znośny – nie mam potrzeby zapijać każdego łyka, jak to czasem bywa z piwami z tej półki cenowej, aczkolwiek jednak piecze w gardło i podniebienie. I co ja mam z tym piwem zrobić? Spodziewałem się okrutnika, mózgotrzepa, gdzie po jednym łyku zwrócę treść żołądkową do najbliższej miski, a otrzymałem dające się pić, acz bardzo mocne piwo. W którym nawet COŚ się dzieje. Coś poza szybkim szumem w głowie.
Jakbym był studentem-gołodupcem jak to było lat temu naście, to pewnie bym kupił kratę.
Moja ocena: 4,5/10