Styl: aromatyzowany imperial stout
Ekstrakt: ?
Alkohol: 11,5%
Stout imperialny z kawą, migdałami i wanilią. I… Smakuje no właśnie tak. Intensywnie kawowo, ale jednocześnie słodkawo, migdałowo, waniliowo; aromaty (a może prawilnie dodano laski wanilii, ziarna kawy i starte migdały? WONTPIEM) przykryły standardowe, stoutowe smaki – próżno tu szukać palonych słodów czy gorzkiej czekolady. Goryczki też jak na lekarstwo, słodycz jest intensywna, ale niestety nie jest to słodycz typowa dla cukrów resztkowych, ale raczej karmel + aromaty. Ciało przeciętne – piwo nie jest ani wodniste, ani przesadnie treściwe. Alkohol delikatny, nie przeszkadza w piciu, w ślepym teście pewnie bym nie powiedział, iż jest to piwo mocniejsze od niejednego wina, strzelałbym raczej w 8-9%. Finisz długi, bardzo słodki, troszkę mdlący. Lubię słodkie piwa, w szczególności pełne imperialne stouty, ale tutaj mamy już #teamcukrzyca, jak nie #teamimperialnacukrzyca.
Wiem, że dla wielu to piwo jest doskonałe w każdym calu, ale dla mnie jest… No właśnie. Z jednej strony ciekawe i na pewno niebanalne, ale z drugiej jednak na dłuższą metę męczące swoją słodyczą. I dla mnie przesadzono z dodatkami, ale ja to w ogóle maruda jestem i trochę krzywo patrzę na tzw. „piwa z dodatkami”. Z drugiej strony – jakbym wypatrzył gdzieś w knajpie, pewnie bym jeszcze raz, chociażby z ciekawości, spróbował.
Moja ocena: 6/10